piątek, 14 maja 2010

Wizyty patronażowe

Postanowiliśmy z mamą Jagody zaprosić Panią położną z pobliskiej państwowej przychodni, która odwiedza kilka dni po urodzeniu nowo narodzone dziecko. A swoją drogą to ciekawe czy brak takiej wizytacji pociąga za sobą jakieś konsekwencje dla rodziców
Tak czy siak zdecydowaliśmy się. Pierwsza wizyta trwała pół godziny, Pani obejrzała Jagódkę, a przez większy okres wizyty wypełniała papiery. Na koniec zostawiła próbki i zapytała czy przyjść jeszcze? Zgodziliśmy się. Druga wizyta była krótsza. Wymieniliśmy uwagi o szczepionkach i Pani sobie poszła, nie zostawiając tym razem próbek.
Umówiliśmy się też na trzecią wizytę. Nie namawialiśmy, Pani sama zaproponowała.
I co? I nic. Pani położna nie przyszła.
A Jagódka? Wizyty zniosła dzielnie, była ciekawa i ożywiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz